„Śpiewanie „The Midnight Demons” miliard razy mi nie przeszkadza”: hity z lat 80. wracają na scenę

Lata 80. wracają. Potrzeba lekkości, pragnienie powrotu do czasów, które dziś wydają się bardziej beztroskie… Artyści, którzy uosabiali największe hity tamtych lat, znów koncertują. Po przerwie wracają na scenę, z równie wielkim sukcesem jak zawsze.
Ten tekst stanowi fragment transkrypcji powyższego raportu. Kliknij na wideo, aby obejrzeć je w całości.
Ich nazwa natychmiast przenosi nas do ubiegłego wieku. Nazywają się Émile & Images, Sabrina lub Patrick Hernandez. Wszyscy oni doświadczyli czegoś, co uważali za ulotny moment sławy w latach 80. Ale dziś są hitem na scenie. Trwa to od ponad 15 lat. Pięć milionów widzów . Prawdziwy fenomen. Patrick Hernandez, lat 76, nie jest typem człowieka, który się martwi. Jego jedyny hit, Born to Be Alive , który sprzedał się w 27 milionach egzemplarzy na całym świecie, gwarantuje mu dożywotni dochód. Więc dla niego i jego kolegów te nostalgiczne trasy są tylko bonusem.
„Zawsze dobrze się bawimy, zwłaszcza że nie mamy nic do sprzedania poza dobrym humorem. Dlatego ostatecznie lubimy spotykać się, by dzielić się dobrymi chwilami z publicznością i wiemy, jak to robić” – zapewnia Patrick Hernandez. „Czy potrzebujemy kuracji odmładzającej? Nie (...) Co to za pytanie?” – żartuje piosenkarz.
Dla porządku dodam, że lata 80. były erą syntezatorów, automatów perkusyjnych, stylizacji włosów i odtwarzania muzyki na świeżym powietrzu. Dla Williama, połowy zespołu Début de Soirée, to odrodzenie pozwoliło mu utrzymać się z muzyki. Po latach 80. już tak nie było . „Zajmowaliśmy się innymi rzeczami w życiu. Prowadziłem klub nocny, otworzyłem sklep komputerowy. Każdy z nas zajął się tym, co umiał. A potem sukces dopadł nas, co jest wspaniałe. To prawdziwa radość, bo nie byłoby nas wtedy” – wyjaśnia wokalista zespołu Nuit de folie .
Radość podzielana przez publiczność tęskniącą za epoką postrzeganą jako świąteczna. Nieco wyidealizowana. „Jeśli chodzi o rozrywkę, lata 80. – nie ma nic lepszego” – mówi jeden z widzów. Jej sąsiadka się zgadza: „To było chodzenie do klubów, to były przyjaciółki, dziewczyny, beztroska, bo cóż, teraz i tak jest trochę trudniej”. „Mieliśmy mniej zmartwień niż dzisiaj” – zauważa inna. Publiczność nigdy się nie nudzi… ale co z artystami, którzy od 40 lat grają ten sam hit?
Dla wokalisty zespołu Images, Mario Ramsamy'ego, odpowiedź jest oczywista: „Ta świadomość, którą posiadam, że potrafię sprawić, że ktoś zapomni o nędzy świata na cztery i pół minuty. Uważam to za naprawdę piękne. Nawet śpiewanie Les Démons de Minuit miliard razy mi nie przeszkadza” – zapewnia artysta.
Mimo to, po tysiącu koncertów na koncie, czasami daje o sobie znać zmęczenie. Zespół się starzeje. Właśnie zapowiedziano ostatnią trasę koncertową na przyszłą wiosnę. To powinna być piosenka pożegnalna. Ale dla Jean-Pierre'a Madera i wszystkich innych dowód jest jasny: w muzyce nostalgia wciąż ma przyszłość.
Francetvinfo